Postanowiłam zapoczątkować nowy dział w mojej czytelni – BIBLIOTEKA PODRÓŻNIKA, w której będę zamieszczać informacje o książkach moim zdaniem ważnych i wartościowych, w których znajdziecie coś więcej niż tylko opisy “miłych tubylców, którzy uśmiechali się i zapraszali nas do swoich domów” (powyższy cytat pochodzi z audycji we wrocławskim radiu, w której pewien “podróżnik” opowiadał o Nepalu). Moim zdaniem wiele tego, co pojawia się obecnie w mediach, prześlizguje się jedynie po powierzchni, nie zadając sobie nawet trudu by sprawdzić, co jest pod warstwą “różowej cukrowej waty”, serwowanej turyście. Zresztą, co więcej można powiedzieć / napisać po 2 – 3-tygodniowym pobycie….
Na szczęście, ta książka jest inna.
MAGDALENA GOŁĘBIOWSKA “DALEKO”
Zazwyczaj nie zachęcają mnie opowieści o “mistycznych krainach”, “zaginionych królestwach rodem ze średniowiecza”, “szczęśliwych buddyjskich królestwach”, bo wiem, że te nazwy to najczęściej tylko puste marketingowe hasła ale Mustangowi w ujęciu Magdaleny Gołębiowskiej dałam się uwieść.
Nie było tak, że ta książka mnie zachwyciła od początku, a lektura przychodziła mi z łatwością od pierwszych stron. Rozdziały o historii Tybetu i operacji CIA – Shadow Circus wydawały mi się przydługawe (może dlatego, że świetnie znam te historie), chociaż rozumiem, że ze względu na spójność opowieści, konieczne. Wiele odwołań do Gyalo Thondupa jako autorytetu (Gyalo Thonup “Brat Dalajlamy”) moim zdaniem było niepotrzebne. Zwłaszcza, że w świetle tego, co piszą współcześni tybetańscy historycy Jamyang Norbu i Tsering Sakya: „Thondup oferuje bardzo niewiele znaczących rewelacji na temat najnowszej historii Tybetu, a książka jest zakłócana przez spekulacje, które graniczą z teorią spisku”. Chociaż rozumiem, że Mr G.T. był postacią barwną, szkoda, że “zapomniał” w swoich wspominkach opisać liczne kontrowersje związane z jego własną osobą 🙂 Ale to już osobna historia.
Wróćmy do Mustangu. Reportaż Magdaleny Gołębiowskiej to nie jest książka o podróżowaniu. Krajobrazy i opisy atrakcji turystycznych stanowią jedynie tło dla pokazania czegoś znacznie bardziej interesującego . Co dzieje się ze “średniowiecznym” królestwem, kiedy czas zaczyna gwałtownie przyspieszać – pojawiają się drogi, prąd, a co za tym idzie telewizja, smartfony, internet; masowo zaczynają przyjeżdżać turyści. Jak Lobowie ( mieszkańcy Mustangu) próbują radzić sobie z tymi zmianami, a równocześnie nie utracić tego, co jest dla nich najważniejsze – kultury, tradycji i tożsamości.
“Daleko” to książka o pięknych ludziach: ostatnim Królu, który poświęcił swoje życie zachowaniu kultury Lobów, o mieszkańcach
Mustangu, którzy kontynuują duchową tradycję swoich przodków, jak młody lekarz – Karma. O Luigim Fienim – włoskim konserwatorze, który przywraca malowidłom w klasztorach dawną świetność i boskość (obraz pokryty patyną czy kurzem przestaje być wizerunkiem bóstwa). Luigi jest także artystą i fotografikiem, którego zdjęcia poruszają mnie swoim pięknem i prostotą (kilka lat temu, kiedy jeszcze “robiłam w sztuce” planowałam wystawę jego zdjęć we Wrocławiu). I o samej autorce, która po powrocie z Mustangu założyła fundację Szkoły na Końcu Świata, wspierającą edukację młodzieży. A cała historia z fundacją zaczęła się od urodzin 8-letniej córki autorki zorganizowanych ad hoc w szkole w Jharkot…. Pozornie zwykłe, nic nie znaczące wydarzenie, które zmieniło całe jej życie.
Książka Gołębiowskiej uwiodła mnie opowieścią. Słowa toczą się wolno, są surowe i piękne jak opisywany przez autorkę krajobraz… Cytując autorkę: “W Mustangu myśli zwalniają.”. Podczas lektury tej książki także. Wiem, na pierwszy rzut oka takie stwierdzenie nie wygląda zachęcająco, ale czytając “Daleko” miałam wrażenie, że mój, na co dzień nieco hektyczny, umysł uspokaja się. Autorce udało się uchwycić w książce ducha medytacji, czy też sacrum, jakim przesycony jest świat himalajskich krain, znanego mi doskonale z samotnego podróżowania po Tybecie – poczucie spokoju, wolności i mniejszego natłoku myśli w głowie.
Dałam się ponieść tej pięknej opowieści o Mustangu do tego stopnia, że zamarzyłam o tym, żeby w przyszłym roku pojechać tam i zobaczyć tą fascynującą krainę na własne oczy.