Podróżowanie do Tybetu w 2022 r. – aktualizacja styczeń 2022

Zastanawiasz się, jak będzie wyglądało podróżowanie do Tybetu w 2021 r.? Czy Tybet w ogóle zostanie otwarty w tym roku?
Zastanawiasz się, jak będzie wyglądało podróżowanie do Tybetu w 2021 r.? Czy Tybet w ogóle zostanie otwarty w tym roku?
Wiele osób marzy o podróży do Tybetu ale organizacja takiego wyjazdu wydaje im się bardzo trudnym zadaniem. Nic bardziej mylnego. Z tego postu dowiecie się jakie obowiązują regulacje dotyczące podróżowania po Tybecie, co trzeba załatwić, żeby dostać pozwolenie na wjazd, gdzie można pojechać, a jakie regiony pozostają zamknięte.
Położony w zakolu rzeki, w odizolowanej tybetańskiej dolinie, na wysokości 4000 m n.p.m., Yarchen Gar, jest największym skupiskiem mniszek i mnichów na świecie. Zamieszkuje go przeszło 10.000 osób, z czego większość to kobiety. Jeżeli niestraszne są Wam trudne warunki i chcecie doświadczyć całkowitej izolacji lub poczuć buddyjską atmosferę tego miejsca – Yarchen Gar to dobry wybór. Jeśli szukacie ciepłej wody w kranie i czystego łóżka – lepiej zapomnijcie o tym miejscu.
Od przeszło 12 lat podróżuję po Tybecie. Kham jest miejscem, które kocham najbardziej, za którym tęsknię i do którego lubię wracać.
Jeśli czytacie mojego bloga, albo znacie mnie osobiście, to wiecie że mam całkowitego „świra” na punkcie Tybetu – piszę o nim, zajmuję się prawami człowieka, a przede wszystkim podróżuję i prowadzę wyjazdy do Tybetu. Uwielbiam wyszukiwać coraz to nowe fakty na temat kultury i historii oraz poszczególnych miejsc. O Tybecie gadam godzinami… w ogóle się nie meczę (wiem to nie brzmi najlepiej). Ale nie wiecie zapewne, że miejscem które kocham najbardziej na świecie jest wschodni Tybet czyli KHAM.
Pierwsze, co rzuca się w oczy podróżując po dachu świata, to różnorodność strojów noszonych przez mieszkańców. Tybetańczycy są dumni ze swoich tradycyjnych ubiorów i ozdób, odzwierciedlają one bowiem historię, kulturę, wiarę, charakter i bogactwo miejscowej ludności. Ostatnimi laty są one także elementem pokojowego oporu wobec Chińczyków. Zacytuję jednego z moich przyjaciół “źle się czuję chodząc w zachodnich ubraniach, nie chcę wyglądać jak Chińczyk; lubię chodzić w czubie – jestem Tybetańczykiem”.
Każdej z osób, które przymierzają się do podróży do Tybetu wcześniej czy później obiją się o uszy słowa „chińska okupacja”, „samospalenia”, „sinizacja” czy „kulturowe ludobójstwo”. W naturalny sposób pojawiają się pytania: czy warto? Czy to moralne? Czy podróżując wspiera się Tybet czy Chiny? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta.
Tybetańscy nomadzi, to jedna z najciekawszych grup ludzkich na ziemi, zamieszkują położone na dużych wysokościach trawiaste regiony Płaskowyżu Tybetańskiego. Najwięcej można ich spotkać w regionach Nagczu i Ngari w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, Yushu i Golog w prowincji Qinghai i w północno-zachodniej części Ganze w zachodnim Syczuanie.
Powstanie w Khamie zaczęło się w lutym 1956 r. i trwało, w samym Tybecie, przynajmniej do 1962 r. W sierpniu 1974 r. urządzono zasadzkę i zabito Gyatotsanga Wanadu – ostatniego przywódcę ruchu oporu, w bazie partyzantów w Mustangu, na nepalskiej granicy. Nikt naprawdę nie wie, ilu ludzi zginęło podczas tego konfliktu. Ostrożnie szacując, można mówić o pół milionie ofiar po stronie tybetańskiej.
Na przełomie lipca i sierpnia, gdy łąki aż po horyzont pokryte są tęczowym dywanem czerwonych, niebieskich i żółtych kwiatów, jak Tybet długi i szeroki odbywają się festiwale jeździeckie. Niektóre z nich są bardziej znane, jak np. w Jyekundo, Litangu, Nagchu czy Gyantse i przyciągają dziesiątki tysięcy widzów, inne mają charakter lokalny. Ludzie zbierają się by przed nadchodzącą długą zimą celebrować tradycyjne obrzędy.