Biblioteka podróżnika – Burka w Nepalu nazywa się sari

Biblioteka podróżnika – Burka w Nepalu nazywa się sari

Burka w Nepalu

Dużo czasu zajęło mi zanim byłam w stanie napisać recenzję książki Edyty Stępczak “Burka w Nepalu nazywa się sari”. Kiedy rok temu siadałam do jej czytania byłam przekonana, że o prawach kobiet w Nepalu, a właściwie ich braku, wiem wszystko a przynajmniej wiele. Pomyliłam się.

Kupiłam tę książkę na dzień przed wyjazdem do Tybetu i Nepalu i wydawało mi się, że przeczytam ją w kilka dni. Tak akurat, żeby mieć co opowiadać turystom jak dotrzemy do Katmandu. Nie dałam rady. Tej książki nie da się przeczytać szybko ponieważ rozmiar opisanego w niej zła powoduje, że na na dłuższą metę ta lektura jest nie do zniesienia. 

Nie byłabym sobą, gdybym zaraz nie zaczęła sprawdzać czy to, co tam jest napisane to prawda. Większość z opisywanych przez autorkę rzeczy, nie jest łatwa do dostrzeżenia, ale kwestia kobiet w ciąży akurat jest. Edyta Stępczak pisze o tym, że w Nepalu nie widać kobiet które są w ciąży, ponieważ bycie w ciąży jest faktem wstydliwym, oznacza bowiem, że kobieta jest nieczysta ponieważ uprawiała seks (i nie ma tu znaczenia fakt, że z własnym mężem). Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ciężarne nie były w centrum mojego zainteresowania. Tym razem postanowiłam się przyjrzeć i faktycznie okazało się, że w Nepalu jest pełno dzieci, ale ciężarnych kobiet “brak”. Dziwne? Trochę tak, a to dopiero początek. 

W książce “Burka w Nepalu nazywa się Sari…” przeczytacie o rzeczach które wydawałoby się, w XXI wieku nie mają prawa się zdarzyć. O paleniu czarownic i o tym, że czarownicą możesz zostać dlatego, że ktoś uznał, iż krzywo spojrzałaś na jego krowę i z tego powodu przestała dawać mleko, albo nie daj co zdechła. Brzmi upiornie, prawda? Zwłaszcza, że kobieta wobec takiego oskarżenia jest całkowicie bezradna. 

Przeczytacie o małżeństwach dzieci. O tym, że dziewczynki, jako wydatek dla rodziców (bo trzeba będzie zapłacić posag za ich zamęście) od dzieciństwa mają dużo gorzej niż ich bracia, którzy są dla rodziny zyskiem (bo przynoszą posag do domu). Zresztą, podobnie jak w Indiach, kiedy rodzinie zabraknie funduszy może zdarzyć się “wypadek w kuchni”. Synowa ginie i w jej miejsce bierze się nową kobietę i nowy posag. I biznes się kręci. Za zabójstwo kobiety mężczyzna nie trafia do więzienia ponieważ zawsze może udowodnić że kobieta popełniła samobójstwo, w końcu wszyscy wiedzą, że kobiety są “niestabilnie emocjonalnie” i nigdy nie wiadomo co takiej strzeli do głowy. Podobnie rzecz ma się z gwałtem. 

Dziewczynki często pozbawia się edukacji szkolnej ponieważ nie jest im ona do niczego potrzebna – wszystko czego wymaga się od nich w życiu to dobrze gotować i sprzątać, no i być moralnie nieskalaną. Przeczytacie też o tym, że w każdej chwili mogą zostać sprzedane przez rodziców czy opiekunów do burdelu w Indiach, gdzie ich życie staje się koszmarem. Jeśli uda im się stamtąd wydostać nie mogą powrócić do normalnego życia ponieważ naznaczone są hańbą. 

Zresztą, kobieta uważana jest za nieczystą, skalaną, nawet kiedy ma okres. W tym czasie nie może przebywać w tym samym domu co mężczyzna. Kobiety mają wybudowane niewielkie domki, chociaż szałasy to byłoby lepsze słowo, w których mieszkają wtedy, kiedy menstruują. Zdarza się, o czym pisała międzynarodowa prasa, że kobieta (a często także i dzieci, bo jeśli kobieta ma małe dzieci, to przebywa w szałasie z nimi) zamarza czy umiera z wycieńczenia.

“Burka w Nepalu…” to także informacje o tym, co się dzieje w Emiratach Arabskich, których potęga budowana jest niewolniczą pracą m.in. Nepalczyków. Pracownicy najemni nie mają tam żadnych praw, a w przypadku kobiet jest to widoczne jeszcze bardziej. Pracodawca staje się de facto panem życia i śmierci nepalskiej kucharki czy sprzątaczki. Mało się o tym mówi, a w Emiratach dokłada się starań by prawda nie przedostała się do mediów.  

Takich dramatycznych informacji, które autorka przytacza w książce “Burka w Nepalu nazywa się sari” można by wymieniać jeszcze wiele. Skąd ona to wszystko wie? Ponieważ przez 5 lat mieszkała w Nepalu zajmując się prawami kobiet. Przeprowadziła rozmowy z setkami nepalskich kobiet. Każda opowieść to życie konkretnej osoby. W książce znajdziecie szeroką bibliografię, autorka odnosi się bowiem do wielu opracowań.

Moim zdaniem książka Edyty Stępczak,  to najważniejsza publikacja o Nepalu jaka ukazała się na polskim rynku. Jest to książka, którą koniecznie trzeba przeczytać nie tylko wtedy jeżeli planujecie podróż w tamte rejony, ale również jeżeli interesuje Was, jak wygląda prawdziwe życie w Azji, bez lukru i różowych okularów. 

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Kiedy słucham audycji podróżniczych w radiu (telewizji od kilku lat nie oglądam) i słyszę opowieści młodych podróżników, o tym że ludzie w Nepalu są mili,  gościnni i zapraszali ich do domu, a Nepal jest rajem na ziemi – wkurzam się. Jeszcze bardziej wkurza mnie, kiedy te słowa padają z ust kobiet. Podróżujemy do Nepalu, nie mając absolutnie zielonego pojęcia o tym, że nie jest to żadna cukierkowa shangri-la i kraj szczęśliwości. Mam nadzieję że “Burka w Nepalu nazywa się sari” Edyty Stępczak tę wizję zmieni. Nie chodzi mi o to, żeby do Nepalu nie jeździć. Raczej, żeby jadąc mieć trochę większą wiedzę o tym kraju, niż tylko to, że Beatlesi palili tam trawę, wszyscy są szczęśliwi i jest tam pięknie.

Więcej o książkach, które polecam, przeczytaj tutaj.


Biblioteka podróżnika – Burka w Nepalu nazywa się sari
Tagged on:     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

BHUTAN. Od 1 września podatek wjazdowy mniejszy o 50% Dowiedz się więcej
Wiesz, że od konca 2022 r. możesz podróżować po Bhutanie na własną rękę? Chcę się dowiedzieć jak...