
Podróż lądem z Tybetu do Nepalu jest marzeniem wielu osób. W ubiegły wtorek wróciłam z takiej właśnie trasy. Zdecydowałam się na nią, żeby przejechać przez nowe przejście graniczne między tymi krajami. Dotychczasowe – Dramu (Zhangmu) / Kodari zostało zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 2015 r. Nowe – Gyiarong / Rasuwagadhi – otwarto pod koniec 2017 r. Jak było? Ciężko, bardzo męcząco, ale i bardzo pięknie 🙂
Z TYBETU DO GRANICY Z NEPALEM
Z Tingri do Gyiarong
Przejdźmy do konkretów. Ze starego Tingri (nie opisuję szczegółowo całej trasy z Lhasy do Katmandu, bo tak naprawdę latach zmienił się tylko ostatni fragment) do Gyiarong jedzie się przeszło 7 godzin (ponad 300 km), ale trasa jest jedną z piękniejszych w Tybecie. Ośnieżone szczyty ośmiotysięczników (Shishapangma), połyskujące turkusowe wody Peiku-tso. Na łąkach wokół jeziora pasą się kyangi (dzikie osły). Ponoć przychodzą tu także dzikie jaki. To w Tybecie niezmiernie rzadki widok. Teren wokół jeziora objęty jest ochroną. Moją uwagę zwróciły umieszczone w wielu miejscach tablice informujące o zakazie polowań. To dobra wróżba dla środowiska naturalnego.
Za jeziorem zaczyna się podjazd pod przełęcz Kuntang-la – 5230 m n.p.m. Znajduje się tu niewielka świątynia i punkt widokowy. Jeśli planuje się posiłek po drodze, warto zatrzymać się w niewielkim miasteczku Gyiarong, ok. 30 km za przełęczą. Po około 2 godzinach jazdy dociera się do Jilong Zhen, gdzie trzeba się zatrzymać na nocleg (stąd jest jeszcze ok. 45 minut jazdy do granicy).
Gyiarong
Dolina Gyarong to fascynujące miejsce. Droga prowadzi wzdłuż wąwozu rzeki Gyirong Zhangbo / Trisuli. Ciepły prąd powietrzny z południowej strony Himalajów, sprawia, że jest to miejsce dużo mniej nieprzyjazne niż inne regiony Tybetu. Klimat jest tu łagodny, a wraz z posuwaniem się w głąb pojawia się coś, co niezmiennie zachwyca Tybetańczyków – gęsty las. Sama nazwa Gyarong – oznacza szczęśliwą dolinę. Wg legendy, to jedno z ulubionych miejsc wielkiego tybetańskiego świętego – Padmasambhawy vel Guru Rinpocze. Przez tę dolinę do Tybetu przybyła też inna ważna dla historii Tybetu postać – nepalska żona króla Songstena Gampy – Birkuti; do dzisiaj można oglądać wzniesioną dla niej świątynię. Z tego regionu pochodził wielki tybetański mistrz i święty – Milarepa (jeśli nie znacie jego biografii – koniecznie przeczytajcie, bardzo interesująca historia).
Granica
Rano trzeba wyruszyć w stronę granicy. Do przejechania jest jeszcze 25 km, co zajmuje ok. 45 minut. Przejście graniczne otwierają o godzinie 10-tej (czasu chińskiego). Warto się pośpieszyć by być sporo wcześniej i zająć miejsce w kolejce. Między 10 a 12 na przejście docierają liczne hinduskie pielgrzymki wracające spod Kailashu. Sama odprawa trwa 0,5 do 2 godzin. Najpierw kontrola bagażu (ponoć zdarza się, że zabierają duże noże i książki na temat Tybetu – wszystko zależy od gorliwości urzędnika), potem bardzo skrupulatna kontrola paszportowa. Jeszcze tylko przejście przez most graniczny i jesteśmy w Nepalu. Tu sprawy się nieco komplikują. Do miejsca gdzie aplikuje się o wizę trzeba iść na piechotę ok. 20 minut po wybojach, w kurzu, klucząc między ciężarówkami. Jeśli podróżuje się z walizką – lepiej wynająć tragarza (ok 5 USD za sztukę bagażu) 🙂
OD GRANICY DO KATMANDU
Dalej droga niestety nie jest wiele lepsza. Przejechanie 150 km zajmuje – 11 godzin… Jeepem trochę krócej – ok. 7 godzin. Warto zdecydować się na tą drugą opcję mimo sporego kosztu – ok. 360 USD. Podróż autobusem nie należy do najprzyjemniejszych. Trasa jest przepiękna – prowadzi przez Himalaje Langtangu. Na obiad dobrze zatrzymać się w Syapru Besi. Zaczyna się tu słynny z urody Langtang trekk i w wiosce można znaleźć kilka przyzwoitych restauracji. Kiedyś znajdowała się tutaj polska piekarnia. Z tego co wiem, uległa ona zniszczeniu w czasie trzęsienia ziemi, ale nie wiem czy została odbudowana (jeśli macie jakiekolwiek info na ten temat – dajcie znać w komentarzach).
Droga zakosami wiedzie przez porośnięte lasem góry. W wielu miejscowościach po drodze widać plakaty z pandą małą, takim małym rudzielczykiem podobnym do lisa – „I am not a hat” (nie jestem czapką). Za tymi plakatami stoi amerykańsko – nepalska organizacja – Red Panda Network, która postawiła sobie za cel ochronę populacji pandy małej, poprzez zaangażowanie w działania lokalnej społeczności. Przy wjeździe i wyjeździe z Parku Narodowego Langtang (droga prowadzi obrzeżami parku) wszystkie samochody są szczegółowo kontrolowane przez strażników. Z resztą, to tak nieco z innej beczki, w Parku Narodowym Chitwan w kwietniu tego roku świętowano rok bez kłusownictwa – w ciągu ostatnich 12 miesięcy nie odnotowano przypadków nielegalnych polowań na mieszkające tam zwierzęta (głównie nosorożce). Ogromnie mnie cieszy, że po obu stronach Himalajów zaczyna się dostrzegać wagę ochrony zagrożonych gatunków zwierząt.
Please consider supporting our anti-poaching initiatives and efforts to stop the illegal trade of #redpandas https://t.co/Tus30U5D2k pic.twitter.com/qHBgdvFU2o
— Red Panda Network (@RedPandaNetwork) April 12, 2017
Ale zostawiamy zwierzaki i jedziemy dalej. Droga prowadzi przez wioski i niewielkie miasteczka. Mniej więcej na 30 km przed Katmandu zaczyna się taki korek, że możesz zostać przekierowany na objazd – co wydłuża trasę o kolejne 20 km – czyli jakieś kolejne 2 godziny jazdy. Przejeżdża się przez obrzeża parku narodowego Shivapuri Nagarjun. Do Katmandu dociera się późnym popołudniem lub wieczorem. Nagrodą, za trudy jazdy był widok rozświetlonego Katmandu i to niesamowite uczucie, że ma się rozgwieżdżone niebo pod stopami (o moich ulubionych miejscach w Katmandu przeczytasz tutaj) 😉

A i jeszcze jedno. Podróż lądem z Tybetu do Nepalu jest możliwa jedynie w wiosną i jesienią. W lipcu i sierpniu (pora deszczowa) droga po obu stronach granicy może być nieprzejezdna – osuwiska błota, kamieni, podmycia przez rzekę. Lokalna ludność radzi sobie z nimi dość szybko, ale zawsze oznacza to minimum kilkadziesiąt minut (częściej kilka godzin) czekania.

Marzysz o podróży do Tybetu?
Lubisz podróżować indywidualnie albo z grupą przyjaciół? Cenisz sobie żeby podróż była w 100% dostosowana do Ciebie?