Podróżując po Azji, warto pamiętać, że “nie wszystko złoto, co się świeci”. Biura podróży, przewodniki, kolorowe foldery mamią nas wizją wielkiej przygody i niezapomnianych wrażeń, celowo pomijając ciemną stronę przemysłu turystycznego – wyzysk, przemoc, łamanie praw człowieka.
Jednym z najpopularniejszych kierunków turystycznych (także wśród Polaków) jest Tajlandia. Przez lata biura podróży masowo woziły turystów do tak zwanej “świątyni tygrysów”, w której grupa mnichów “opiekowała” się tygrysami. Szczęśliwie, po interwencjach organizacji zajmujących się ochroną środowiska, ten przybytek zamknięto, a uratowane zwierzęta przeniesiono do rezerwatu.
Tyle szczęścia nie mają uciekinierki z Birmy, kobiety z grupy etnicznej Padaung nazywane “długimi szyjami” lub też “kobietami żyrafami”. Z jakiegoś powodu prawa zwierząt poruszają nas bardziej niż prawa człowieka i nadal turyści masowo odwiedzają ich wioski w Tajlandii. Co w tym złego?
Odwiedzając wioski “Długich Szyi” w Tajlandii, uczestniczysz w jednej z form współczesnego niewolnictwa
Rozważając wizytę w wioskach Padaung, warto pamiętać, że kobiety z tego plemienia, czyli tzw Długie szyje, to uciekinierki z Birmy, które w Tajlandii pozbawione są całkowicie praw obywatelskich – mieszkają w specjalnie wybudowanych dla nich turystycznych wioskach (dokąd wraz z rodzinami zostały przeniesione z obozów dla uchodźców), których nie wolno im opuszczać, nie mogą otrzymać dokumentu tożsamości, nie mają dostępu do pracy zarobkowej, opieki zdrowotnej ani edukacji… Pieniądze, które turyści płacą za wejście do wioski nie trafiają do jej mieszkańców – od właścicieli wiosek, “Długie szyje” dostają jedynie jedzenie, środki higieniczne i mikro-pensję.
Jeżeli któraś z kobiet rozmawia o swojej sytuacji z turystami, ma przy sobie telefon, albo coś innego, co zakłóca sielsko-egzotyczną wizję wioski, albo nie daj co zdecyduje się zdjąć naszyjnik – traci dochody.
Organizacje zajmujące się prawami człowieka w Tajlandii alarmują, że kobiety, które mają status uchodźcy, a przez to nie mają możliwości podjęcia pracy zarobkowej, są bezwzględnie wykorzystywane przez przemysł turystyczny.
Co możesz zrobić, jeśli mimo wszystko zdecydujesz się odwiedzić wioskę Padaung’ów?
- Postaraj się by Twoje pieniądze trafiły bezpośrednio do jej mieszkańców, a nie do biura turystycznego czy właściciela wioski.
- Wspieraj kobiety przez zakup produkowanego przez nie rękodzieła. Zapłać im uczciwą cenę za ich pracę – nie warto targować się o każde 10 groszy.
- Postaraj się nawiązać relację z kobietami, choćby przez krótką rozmowę czy wysłuchani ich opowieści – samo pstrykanie zdjęć to za mało.
- Poszukaj touroperatora, który przygotuje dla Ciebie odpowiedzialną podróż – zabierze cię do prawdziwych wiosek, w których zobaczysz prawdziwe życie, a nie do turystycznych makiet potiomkinowskich.
Dobrą wiadomością jest, że w ostatnich latach coraz więcej Padaungów, decyduje się na powrót do swoich wiosek w Birmie. Może z czasem pokazowe wioski w Tajlandii samoistnie znikną. Oby.
Więcej na temat odpowiedzialnego podróżowania po Azji znajdziesz tu:
Wolonturystyka w Nepalu – czyli czy jadąc na wolontariat w sierocińcu pomagasz, czy wręcz przeciwnie…
Tybet – jak podróżować odpowiedzialnie