Tsa-tsa

Tsa-tsa

Niedawno dotarła do mnie i Maćka paczka z Lhasy, a w niej metalowe formy do odciskania gliny. Takie gliniane odciski nazywają się tsa-tsa (często spotyka się pisownię tsha-tsha, ale ja ze względu na łatwiejszą odmianę będę używała nazwy spolszczonej — caca). Są bardzo popularne w buddyjskich rejonach Himalajów, ale jak się okazuje, nie tylko tam.

Historia cac

Cace znane są w Afganistanie, Chinach, na Jedwabnym Szlaku, w Birmie i Tajlandii. Nazwa wywodzi się najprawdopodobniej od sanskryckiego słowa “stachaya”, oznaczającego “doskonały wizerunek”. Ich nazwa w języku tajskim oznacza to samo, co wskazywać by mogło na słuszność tej hipotezy. Niektórzy uczeni wywodzą je z Mohendżo-Daro (obecnie Pakistan) i datują na 2500 lat przed Chrystusem. Jednak ta hipoteza, z braku przekonywających dowodów, wydaje się nieco naciągana.

Na najstarszych znaleziskach (z VIII w.) znajduje się wizerunek stupy i prawdopodobnie były to pamiątki z pielgrzymki do stup właśnie. Owe pielgrzymki były popularną formą praktyki w tamtym czasie. Co ciekawe cace nie znajdują pierwowzorów w hinduizmie, co oznacza, że były stricte buddyjskim przejawem sztuki.

Niektóre z nich, takie w kształcie trójwymiarowej stupy pełnią funkcje funeralne. Do gliny wkłada się prochy zmarłego i ustawia taką cacę w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu (publikowałam kiedyś taki post na temat pogrzebów w Bhutanie – link w komentarzach).

Po co się robi cace?

No dobra, ale po co się te odciski robi? Cace ofiarne mogą być wypełnione cennymi substancjami. Tybetańczycy otrzymują je najczęściej w czasie wizyty w klasztorach. Używa się ich do wielu rzeczy, np. do leczenia chorób. W tej grupie są cace wodne, czyli takie, w których zamiast gliny używa się wody. Formę wkłada się do rzeki i powierzchnia wody tworzy wizerunek.
Cace ochronne, pobłogosławione przez lamę, pełnią funkcję talizmanów strzegących przed złem. Często umieszcza się je w gau, czyli relikwiarzu”.

Z tekstów tantrycznych wynika, że cace mają funkcję oczyszczającą. Oczyszczają osoby, miejsca, gdzie są robione i umieszczane, przeszkody (w znaczeniu przeciwności, które mogłyby nas spotkać) oraz zmarłych.

Robieniu cac towarzyszy odpowiednia praktyka.

Zazwyczaj glinę się suszy na słońcu, w specjalnych sytuacja się je wypala, czasem maluje. Jest pewien stały zestaw postaci, które występują na odciskach — bóstwa długiego życia, Tara, strażnicy… Na naszych formach to Guru Rinpocze i Namgialma.

Co będziemy robić z cacami? Ma to związek z naszym ogródkiem (działką) — ziemią, która wymaga regeneracji i zwierzętami, które w coraz większej ilości pojawiają się wokół nas. Wandrak Rinpocze (ten od Gebchaku), w jednym z wykładów powiedział, że Tybetańczycy, przybywając na dane miejsce, “dogadują się” z lokalnymi duchami przyrody, my na Zachodzie (wykład Rinpocze był w Australii) o tym zapominamy i te lokalne bóstwa sprawiają nam kłopoty. Doskonale widać to teraz, gdy pogoda za oknem wariuje i pojawiają się coraz dziwniejsze choroby…

Od dłuższego czasu czuję taką potrzebę, żeby pracować z tym rajskim mikro-zakątkiem, z którego od roku do Was piszę.

Tsa-tsa
Tagged on:     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.